niedziela, 4 stycznia 2015

Nathalie

Po wyprowadzce z jednorodzinnego domu nie miałam gdzie się zapodziać. Szlajałam się po różnych zakątkach nie mając żadnego schronienia, a jeszcze powód mojej wyprowadzki! Mój ojciec chlał - nie dało się tego znieść i wytrzymać. Bił regularnie matkę, musiałam się wynieść. Żal mi było jedynie matki lecz odejść musiałam. To było jedynek wyjście by uniknąć tych dramatów. Po dwóch dniach rozglądania się po schronieniach kątem oka dojrzałam z daleka dość przystojnego chłopaka. Uradowana w tej sytuacji podbiegłam do niego. Okazało się że zna miejsce gdzie mogę przenocować, a nawet i zamieszkać. Przyjęłam okazje, zabrałam wszystkie swoje rzeczy i poszłam za nowo poznanym chłopakiem. Wybrałam mieszkanie po czym rozłożyłam moje rzeczy na półki, poukładałam wszystko do szaf i tak zaczął się nowy rozdział w moim życiu.
obrazek

piątek, 2 stycznia 2015

Hannah

Londyn. 8,308 miliona mieszkańców. Tam byłam i jestem nikim. Nie wyróżniałam się zbytnio z tłumu. Ludzie widzieli mnie tylko przez ułamek sekundy i chwilę później nie pamiętali już mojej osoby, gdyż spoglądali na następnych przechodniów. Miałam zwykłą rodzinę od której już dawno się wyprowadziłam. Zatrudniłam się jako tatuażystka w okolicznym studiu tatuażu. Niestety wpadłam w monotonię. Coś czego za wszelką cenę chciałam uniknąć od dnia swoich narodzin. Zostawiłam mieszkanie i wyjechałam z kraju. Założyłam własne studio tatuażu i piercingu w Las Vegas. Poznałam pewną osobę. Mężczyzne który pokazał mi świat rozpusty. Miejsce w którym życie nabierało tempa nocą, gdy w uszach rozbrzmiewał dźwięk silników. Był moim trenerem od boksu. Tak, kochałam tą sztukę walki. Jednak w moim życiu znów musiały nastąpić zmiany. Przez hazard i nielegalne wyścigi miałam problemy z policją. Kolejny raz się wyprowadziłam. Zostawiłam wszystko co miałam i ulokowałam się w Thoughts City. Gdy tylko sprawa o mnie ucichnie wrócę i wszystko będzie tak jak przez te 2 lata wypełnione adrenaliną i ciągłą zabawą.
obrazek

Carolyn

Wysiadłam z błękitnego pociągu, ciągając za sobą dwie czarne, oblepione naklejkami walizki. Postawiłam je między sobą. Zamknęłam oczy. Odchyliłam głowę lekko do tyłu i zaczerpnęłam trochę powietrza. Pociąg ruszył ze stacji, zostawiając za sobą donośną pracę silnika oraz moje wspomnienia... Otworzyłam szybko oczy, czując się jak idiotka. Ukradkowo spojrzałam się wokoło, przecierając czoło. Pojedyncze kosmyki włosów opadły na moje ramiona. Pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę bramy miasta, gdzie czekała mnie nowy rozdział w życiu...
obrazek

Oliwer - Lepsze życie

O poranku, zadzwonili z pracy. Miałem się szybko wstawić na planie, bo coś tam robią i jestem im bardzo potrzebny. Niechętnie wstałem, poszedłem się umyć oraz odświeżyć. Po czym wsiadłem do auta i ruszyłem na plan. Było kilka samochodów przed niem, wszedłem do środka, a ci przywitali mnie radosnym okrzykiem. Coś się stało, jestem pewien!
O: No dobra, nie owijać w bawełnę. Co jest? - spytałem prosto z mostu. Cisza. - Nie po to się zrywałem z łóżka o... - spojrzałem na zegarek. - O szóstej, żebyście teraz milczeli. - uśmiechnąłem się lekko.
Pr: Otóż, dostałeś nową, poważną rolę w nowym filmie! Zombie i Wampiry, będziesz mega sławny! - powiedział podekscytowany. - Ale w Kalifornii. - powiedział z mniejszym entuzjazmem.
Machnąłem ręką. Bardzo się ucieszyłem, poszedłem się spakować, moją kasę oddałem Alanowi, staremu znajomemu. Teraz będę bogaty, więc po co mi to? Wsiadłem w samolot i poleciałem prosto do Kalifornii.
<Oliwer odchodzi z miasta. Swoje monety przekazuje Alanowi.>

Alan - Sąd

Obudziłem się późno, o dziwo przez całą noc nie miałem wezwania. Wstałem mniej więcej o ósmej rano, tak, jak na mnie to późno. Poszedłem zjeść śniadanie oraz nakarmiłem Alexa, który już siedział na kuchennym stole i wyjadał ciastka. Po śniadaniu i porannej toalecie dostałem wezwanie, ech, a myślałem że będzie dzisiaj spokojnie. Wsiadłem z psem do samochodu i pojechaliśmy na miejsce, był już tam prokurator, wziąłem go na stronę.
A: Komisarz Alan z wydziału zabójstw. - podałem mu rękę. - Co się stało?
Jak ja uwielbiam to moje przestawianie się. - zaśmiałem się w duchu.

~~Marek~~
Tym razem sprawa była zagmatwana. Czekałem na policjanta. Z wozu wysiadł młody mężczyzna, czyli przynajmniej będę miał porządnego współpracownika. 
Ma: Dziewczyna, 16 letnia. Podejrzany gwałt, podduszenie, które widocznie nie poskutkowało i w sercu ma wbity nóż. - również podałem mu ręki.
A: Zajmiemy się tym. - powiedział. - Pójdę obejrzeć ofiarę. 
Sprawa była ciekawa i intrygująca, ale za razem przykra, szkoda było tej młodej dziewczyny, ale przecież, gdyby nie było przestępstw to nie mielibyśmy pracy. Widać, że komisarz miał dla mnie jakieś nowe informacje, ponieważ podszedł do mnie z poważną miną.

~~Alan~~
Co to się teraz dzieje. Jebani zboczeńce, nie mogą sobie znaleźć dziewczyny i jak ona się zgodzi, to wtedy poruchać? A nie, ruchają wszystkie jak popadnie. Obrzydliwe. I to jeszcze taka młoda dziewczyna, aż szkoda, kawał życia był przed nią. Nie wiem dlaczego wybrałem tą pracę, ale nie żałuję, przynajmniej w moim życiu coś się dzieje, nie jest w zastoju. Alex człapał u mojego boku, wyjaśniłem Markowi, tak się przedstawił, wszystko co wiem.
M: To co robimy? - spytał.
A: Ja chyba mam co robić. - westchnąłem niechętnie biorąc od drugiego policjanta stertę papierów. - Jak chcesz możesz mi pomóc, a najpierw zadzwonimy do rodziców poszkodowanej.
Postanowiłem dać telefon na głośno mówiący, gdy będziemy rozmawiać, niech zobaczy, jakie to trudne przekazywać takie wieści...

~~Marek~~
W telefonie usłyszałem głos kobiety, była to matka zamordowanej. Komisarz Alan powiedział sztywnym i stanowczym tonem, choć widziałem, że tak naprawdę jest mu bardzo ciężko mówić o biednej dziewczynie. Ten incydent był naprawdę przykry i smutny. 
A: Dzień dobry, z tej strony Komisarz Alan. Mam przykre wieści, pani córka Paulina Aagard ... - w tym momencie się zaciął. - Nie żyje. Została zgwałcona, a następnie zabita. Zwłoki zostaną przewiezione w natychmiastowym czasie. Więcej informacji dowie się pani na komisariacie policji, albo u Prokuratora. 
Kobieta zaczęła głośno łkać, było to naprawdę smutne. 
Matka: Jak to? Paulinka? - powiedziała załamanym głosem.
A: Przykro mi..
Matka: To nie może być prawda!
A: Do widzenia. 
Nie mogłem przesłuchać rozpaczy tej matki, było to kłucie jakby igłami w moje serce. Chciało mi się płakać, ale powstrzymałem łzy. Nie lubię takich zdarzeń, ale przecież to moja praca. Czy tak, czy owak lubię ją wykonywać, właśnie dlatego, że ciągle się coś dzieje. Nie jest to nudna i monotonna robota, w której tylko siedzi się za biurkiem. 
Spojrzałem na komisarza, który chciał coś powiedzieć..

~~Alan~~
To właśnie najgorsze momenty tej pracy. Mimo wszystko, lubię ją i nie zamienię na żadną inną. Wzięliśmy się za wypisywanie papierów, chyba druga najgorsza rzecz w tym zawodzie. No nic, trudno się mówi. Po jakimś czasie skończyliśmy. Podziękowałem Markowi za pomoc i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Było już późno, gdy wszedłem do domu poszedłem się umyć i prosto do łóżka, byłem wyczerpany, chyba przyda się mały urlop. Oj tak, pojadę sobie w ciepłe kraje i będę się godzinami wygrzewał, na zajebistej plaży, gdzie będzie pełno dziewczyn! Może w końcu, przestanę być samotny?

Nikodem - Przestępstwo

Późnym wieczorem wyszedłem z domu. Ubrany w czarne spodnie i czarną bluzę. Twarz miałem zasłoniętą czarną chustą. Szedłem powoli ciemnymi uliczkami. Kilka minut przed północą spotkałem się ze swoimi kolegami. Razem udaliśmy się pod biurowiec. Tam rozdzieliliśmy się. Ja miałem zająć się 10 piętrem. Sprawnie otworzyłem okno. Cicho wszedłem do środka. Od razu wyłączyłem alarm i moi koledzy mogli spokojnie wejść drzwiami. Przemykałem się nie zauważony przez kamery. W końcu dotarłem na odpowiednie piętro. Rozejrzałem się uważnie. Zacząłem szukać odpowiednich dokumentów. Gdy je znalazłem, wrzuciłem je do torby i skierowałem się do wyjścia. Nagle usłyszałem alarm, któryś z tych gamoni musiał się zarejestrować na kamerze. Zacząłem szybko biec. Byłem prawie przy wyjściu, gdy usłyszałem dźwięk radiowozu policyjnego. Tym razem się nie udało, tuż przy wyjściu mnie dorwali. Nie mogłem stracić pozwolenia na zawód, a tym bardziej trafić do więzienia. Trzeba było coś wymyślić...

~~Alan~~
Dostaliśmy sygnały, że w biurowcu na Zachodniej włamali się jacyś mężczyźni. Centrala wysłała tam aż 3 radiowozy, więc musiało być nieźle. Ubrali mnie i dwóch innych w stroje snajperskie i dali nam broń snajperską. Podstawą była kamizela kuloodporna, ponoć byli uzbrojeni. Wsiedliśmy na motory, włączyliśmy syreny i ruszyliśmy na miejsce. Były tam wszystkie 3 radiowozy, które wysłali po chwili dojechał 4. Dwóch policjantów wyszło z budynku, podszedłem do nich.
A: Co jest chłopaki? - spytałem.
K: Został jeden, mieliśmy go, ale się wyrwał. - stwierdził.
A: Idę sam, zostać i ubezpieczać drzwi. - zaleciłem i wszedłem do środka.
W każdej chwili byłem gotowy do strzału, chodziłem po piętrach szukając zbiega. Znalazłem go na 5 piętrze.
A: Do góry ręce! - powiedziałem.
Chłopak załamany rzucił torbę pod moje nogi i poniósł ręce do niego. Zajrzałem do torby, co chwilę spoglądając na chłopaka. Były tam dokumenty o odebraniu prawa do zawodu. Odłożyłem torbę i spojrzałem na niego.
A: Czym się zajmujesz? - spytałem. - I ściągnij chustę proszę. - zrobił to, o co go prosiłem. 
Wiem dlaczego to zrobił, w sumie miał powód, ale nie powinien. Prawo teraz jest cholernie niesprawiedliwe.

~~Nikodem~~
N: Jestem fryzjerem... oraz piercerem. - odwróciłem wzrok od policjanta.
A: Wiesz, że to nie było najlepsze rozwiązanie?
N: No niby tak. Ale co miałem kurwa zrobić, skoro chcieli mi odebrać prawo do wykonywania zawodu... To wszystko przez tego jebanego klienta. Podał mój zakład na policję, bo mu coś nie pasowało.
Policjant słuchał, niby to z zaciekawieniem. Tak naprawdę pewnie słyszał o tej sprawie. 
N: Dobra, lepiej mnie już zawieź na ten komisariat. Przeżyję wszystko. - zrezygnowany spuściłem głowę. Niby to nie w moim stylu, ale czasem tak trzeba. 
Policjant przyjrzał mi się uważnie.
A: Dobra, idziemy. Pogadamy na komisariacie.

~~Alan~~
Chłopakiem zajęli się inni, a ja poszedłem pogadać z kim trzeba. Trochę go rozumiem, ale były inne sposoby aby tego wszystkiego uniknąć. Ale gdyby tamci, nie zabrali mu tego prawa, raczej by tego nie zrobił, choć nie wiem. Nie znam go. Gdy wróciłem na komisariat przebrałem się w strój codzienny, wziąłem Alexa i poszliśmy do pomieszczenia, gdzie przesłuchiwali chłopaka. Ustałem naprzeciw niego.
A: Gadałem z kim trzeba. - powiedziałem. - Wszystko zależy od tego, czy masz czystą kartotekę. - powiedziałem. - Więc? Czysta czy nie? - spytałem.
Jak nic nie powie, to już nie moja sprawa. Jak nie chce sobie życia spierdolić, niech lepiej ma czystą tą kartotekę. 

~~Nikodem~~
N: Heh, raczej czysta.
A: Tak albo nie.
N: No dobra, pewności nie mam. - westchnąłem - Przecież i tak wszystko się wyda na rozprawie.
A: Módl się, żeby była czysta. - wyszedł
Mnie zabrało dwóch policjantów do celi. Miałem tam sobie poczekać do rozprawy, że też musi chodzić o kartotekę. Nie wiem co tam zapisywali. Myślałem, że mi się nie przyda, a teraz proszę, wszystko zależy od niej. Głośno westchnąłem i położyłem się na łóżko. Nic ostrego nie znajdowało się w celi, szkoda, bo teraz by się przydało. Aby rozładować te emocje...
Następnego dnia odwiedził mnie prawnik z urzędu. Musiałem mu wszystko opowiedzieć. On tylko zapisywał wszystko w swoim notatki. Nic nie powiedział o mojej sytuacji i takie tam, tylko poszedł. Znów znalazłem się w celi. Ta cisza doprowadzała mnie do szału. Nagle przyszedł pan policjant.
A: Szykuje się. Zaraz masz rozprawę.
Nie odpowiedziałem mu tylko wstałem i podszedł do krat.
A: Jak coś, ja mam cię na nią doprowadzić. - rzekł i otworzył cel. 
Wyszedłem, skup mnie w kajdanki  i prowadził długim korytarzem w stronę wyjścia. Trzymał mnie za kajdanki, lecz kilka jego palców dotykało moich dłoni. W końcu coś ciepłego, po całej nocy spędzonej w zimnej celi...
Po kilkunastu minutach byliśmy już przed budynkiem sądu. Już mieliśmy wejść, ale Alan nagle się zatrzymał.

~~Alan~~
Nie chciał bym, żeby sobie życie spieprzył. Życzyłem mu powodzenia, wzięli go inni policjanci. Akurat skończyła się moja zmiana, więc poszedłem się przebrać i wróciłem do domu. Po co ja w ogóle tutaj jeszcze siedzę? Moje życie nie ma sensu, nie chcę być samotny do końca życia... zjadłem kolację, oglądnąłem jakiś film i poszedłem spać, następnego dnia miałem wolne, więc wylegiwałem się w łóżku do południa, życie kawalera chyba nie jest najgorsze... ale najlepsze też nie. Posprzątałem w domu, bo był lekki chlew i pojechałem odwiedzić starych przyjaciół, dawno ich nie widziałem. Za kilkoma dziewczynami też się stęskniłem... - zaśmiałem się w duchu.

Huriye - Potknięcie

Po rozpakowaniu przyszła pora na zwiedzanie okolicy. Z  dobrym samopoczuciem wyszłam na klatkę. W miarę szybko schodziłam po schodach. Poszłam do pobliskiego parku. Rozkoszowałam się pięknymi widokami natury. Przysiadłam na chwilę, na ławce. Dużo ludzi mieszka na tym terenie. Nie którzy stali przy fontannie, śmiali się. Inni spacerówki z psami albo z rodziną. Po siedzą łam tak chwilę i podeszłam do fontanny. Jak każdy wrzuciłam do niej monetę i ruszyłam dalej. Moim następnym celem był pasaż handlowy, musiałam poznać tutejsze sklepy.  Przy okazji zorientowałam się gdzie jest cukiernia, restauracje i inne tego typu sklepy. Do domu wracałam około 18. Weszłam na klatkę. Wchodząc po schodach, nagle się potknęłam. Myślałam, że upadnie i coś mi się stanie. W tym momenie poczułam jak ktoś mnie łapie. Podniosła głowę i ujrzałam mężczyznę. Uśmiechnę łam się mimowolnie.
H: Dzięki - rzekłam stając na schodku. 
Ma: Nie ma za co.
H: Wiesz, gdyby nie ty zapewne wylądowałabym w szpitalu.

~~Marek~~
Byłem z siebie dumny, no i zadowolony, że pomogłem takiej pięknej dziewczynie. 
Ma: Nie mogłem pozwolić, aby stała się krzywda takiej pięknej istocie. - uśmiechnąłem się uroczo.
Dziewczyna zarumieniła się. I odpowiedziała uśmiechem.
Ma: Jestem Marek, a ty? - spytałem.
H: Huriye. - odpowiedziała nieśmiało. 
Ma: Skoro jesteś cała, to może masz ochotę wybrać się ze mną na spacer? Albo.. pojedziemy moim samochodem na plażę podobno wygląda jeszcze piękniej nocą... 

~~Huriye~~
H: Dobrze, możemy się przejechać.  - odrzekłam, jak to ja z uśmiechem.
Ma: Tak więc, zapraszam.
Poszliśmy do samochodu Marka. Kulturalnie otworzył mi drzwi. Usiadłam na siedzeniu obok kierowcy, oczywiście. Jechaliśmy w miarę krótko. Na miejscu, ujrzałam naprawdę przepiękny widok gwiazd na niebie...
Wysiedliśmy i stanęliśmy nad brzegiem.
H: Marek, może powiesz mi czym się zajmujesz? - zaproponowałam

~~Marek~~
Huriye wyglądała na przesympatyczną dziewczynę i wyśmienicie mi się z nią rozmawiało.
Ma: Jestem prokuratorem. Ciężka i nieprzyjemna to praca, ponieważ często muszę oglądać zabitych ludzi. - spojrzałem na minę dziewczyny i od razu zmieniłem temat. - Lubisz zwierzęta? 
H: Tak, mam fretkę. - uśmiechnęła się. - A Ty?
Ma: Mam uroczego psiaka. - odwzajemniłem uśmiech. - A Ty czym się zajmujesz? - spytałem.
H: Studiuje psychologię i jestem modelką.
Ma: Jestem pewien, że jesteś najpiękniejszą modelką ze wszystkich. - uśmiechnąłem się kokieteryjnie.

~~Huriye~~
Zapewne się zarumieniłam na jego słowa. 
H: Cóż, w sumie to ty byś się nadawał na modela. Ale wiesz, musiałabym cię najpierw  sprawdzić. - zaśmiał am się. - A tak na serio to fajnie by było kiedyś poznać twojego pieska. - uśmiechnęłam się
Ma: Masz to u mnie załatwione jak w banku. - uśmiechnął się
Ja zdjęłam swój płaszczyk i położyłam na piasku, aby usiąść. Zrobiłam to i nakłoniłam Marka gestem ręki, aby uczynił to samo.
H: A długo już tu mieszkasz?

~~Marek~~
Ma: Nie tak dawno, ale dłużej od ciebie. Jesteś nowa, prawda? - spytałem miłym tonem.
H: Aż tak, to widać?
Ma: Trochę. - uśmiechnąłem się. - A wracając do sprawy psa, może wpadniesz do mnie jutro, po południu? - spytałem. - Niestety, pracuję do 15. - dodałem.
H: Chętnie, jutro i tak nie mam szczególnych zajęć. - uśmiechnęła się.
Na niebie pojawiła się spadająca gwiazda, odruchowo złapałem dziewczynę za rękę, ale natychmiast się pohamowałem. 
Ma: Spadająca gwiazda! Pomyśl życzenie..
Nastała cisza. Wypowiedziałem w myślach życzenie, które brzmiało następująco ,, Chciałbym wreszcie znaleźć szczęście i .. miłość". Po chwili spojrzałem w oczy Huriye i powiedziałem z czułością.
Ma: Nie jest Ci zimno? - powiedziałem to zdejmując z siebie kurtkę i okrywając nią Huriye. 
H: Trochę.
Ma: Odwiozę Cię do domu.
Podała mi swój adres i wsiedliśmy do samochodu. Jadąc podałem jej swój adres, aby przyszła do mnie jutro. Pożegnałem się z nią i wróciłem do domu. Umyłem się i poszedłem spać. Wstałem rano ok. 7. Ogarnąłem się i ubrałem w garnitur. Jak, co dzień pojechałem do pracy. Kilka zleceń o zabójstwo, pobicie i rozwód. Wróciłem do domu. Przyrządziłem podwieczorek i nakryłem do stołu. Potem poszedłem się ogarnąć i ubrać jakoś porządnie. Po chwili zadzwonił dzwonek, poszedłem otworzyć. W drzwiach stała prześliczna Huriye. 
Ma: Witaj piękna dziewczyno o cudownym imieniu. - powiedziałem uroczo. - Wiem.. kiepski ze mnie poeta.

~~Huriye~~
Po powrocie wzięłam szybki prysznic, zjadłam coś i poszłam spać. Rano musiałam iść na parę sesji i dodatkowo na 2 gogodziny na uczelnię. W domu prze brałam się w coś idealnego na odwiedziny kolegi. Zamówiłam taksówkę i pojechałam.
H: Nie przejmuj się. Nadrabiasz czym innym. - uśmiechnęłam się tajemmniczo.
Weszłam do środka i usiadłam przy stole.
Ma: Zaraz podam coś do jedzenia, a ty zapoznaj się z moim pieskiem.
Jak na zawołanie zwierzak przybiera do mnie mer dając ogonem. Zaczęłam go głaskać. Po pewnym czasie przyszedł Marek i ustawił jedzenie na stole.
Ma: Smacznego. - uśmiechnął się i usiadł naprzeciw mnie.

~~Marek~~
Ma: Prawie bym zapomniał. - powiedziałem wstając od stołu.
Poszedłem, po dwie świecie i położyłem je na stole. Zapaliłem każdą z nich i włączyłem nastrojową muzykę. 
H: Kolacja przy świecach, urocza muzyka, jaki romantyczny nastrój. - dziewczyna uśmiechnęła się uroczo.
Ja odwzajemniłem uśmiech. 
Ma: Podoba Ci się? - spytałem łapiąc ją za rękę.
H: Tak. 
Po zjedzonej kolacji zaczęliśmy tańczyć. Później taniec przerodził się w wolny i przytuleni do siebie wirowaliśmy. Zmęczeni opadliśmy na sofę, podałem Huriye kieliszek czerwonego wina. 

~~Huriye~~
Jak to od wina bywa, zaszumiło mi trochę w głowie. Starałam się tego za bardzo nie okazywać. Marek włącżył telewizję. Akurat leciała komedia romantyczna. Z zaciekawieniem patrzyłam w ekran. Zapowiadał się ciekawy wątek. Nawet nie zauważyłam jak powoli opuściła głowę na ramię Marka. W filmie zaczęła się akcja. Główna para poszła na randkę do restauracji. Podniosła głowę i spojrzałam na Marka. Patrzyłam mu prosto w oczy. Jakbym chciała z nich coś wyczytać... Przybliżyłam swoją twarz do jego i pocałowałam go. 

~~Marek~~
Byłem trochę zszokowany zachowaniem dziewczyny, ale nie ukrywam podobało mi się to. Po chwili utonąłem w pocałunku i odwzajemniłem jeszcze bardziej namiętny.
Oderwaliśmy się od siebie, a dziewczyna patrzyła w moje błękitne oczy.
H: Przepraszam. - powiedziała onieśmielona. 
Ma: Za co? - spytałem ze zdumieniem. - Bardzo mi się to podobało.. - uśmiechnąłem się kokieteryjnie.
Pocałowałem delikatnie dziewczynę w usta. Przerodziło się to w coś mocniejszego i bardziej namiętnego. Po chwili oderwałem się i wziąłem głęboki oddech.
Ma: Zostaniesz moją dziewczyną? - spytałem trochę sfrustrowany.

~~Huriye~~
H: Jakby nie patrzeć znamy się od wczoraj... - pomyślałam chwilę - Cóż, raz się żyje. - uśmiechnęłam się - Zgadzam się.
Przytuliłam się do Marka. 
H: To co, ja może zamówię taksówkę i wrócę do siebie.
M: Ale po co. Możesz zostać tutaj. Rano cię odwiozę.
H: Dobrze. - zgodziłam się i pocałowałam Marka.
Następnego dnia, po śniadaniu Marek odwiózł mnie do domu. Umówiliśmy się na obiad do restauracji. Poszłam na uniwersytet. Posiedziałam tak kilka godzin i wyszłam na spotkanie. Po drodze zaszłam do domu i ubrałam się ładniej. Następnie pojechałam do wyznaczonego miejsca. W restauracji już na mnie czekał Marek. Z uśmiechem podeszłam do stolika.